„We wczesnych latach 80. dwa razy spędziłem wakacje z amerykańskim projektantem mody Halstonem oraz jego męską muzą i moim ówczesnym szefem, wenezuelskim artystą Victorem Hugo, w Montauk na Long Island.
Wynajęta posiadłość należała do Andy’ego Warhola i Paula Morrisseya, reżysera filmów Heat, Flesh, Bad itd. Naprawdę udało im się trochę na nich zarobić, więc mogli kupić komplet położonych na klifie domków z widokiem na Atlantyk.

Na każdy urlop zapraszaliśmy Andy’ego do nas, teoretycznie był tam przecież gospodarzem. Po każdej jego wizycie Victor i ja przeglądaliśmy śmieci w domku, w którym mieszkał, żeby sprawdzić, czy nie zostały tam jakieś cenne graty, które moglibyśmy zatrzymać. Ku naszemu zdumieniu nie było tam ŻADNYCH śmieci, nawet pudełek po rolkach filmu, które zużywał przez weekend.
Dopóki nie zacząłem pracować dla Andy’ego, nie miałem pojęcia, jakim jest chomikiem. Niektórzy mówią, że to przez jego biedne wschodnioeuropejskie korzenie. Ale on widział specjalną wartość we wszystkim, czego dotknął celebrycką ręką.

Do moich wielu obowiązków, które wykonywałem w Fabryce, czyli studiu Warhola, należało pakowanie, zaklejanie i datowanie wszystkich KAPSUŁ CZASU. Chowanie ich na własnym podwórku jest amerykańską tradycją, którą dzieci uwielbiają. Biznesowe podejście Andy’ego do gwiazdorstwa zaowocowało kolekcją zwykłych pudeł wypełnionych zużytymi bateriami Duracell, otwartymi i nieotwartymi listami, których był adresatem, papierkami po cukierkach, bombonierkach itd.
Któregoś dnia Brigid Berlin, supergwiazda mieszkająca w rezydencji Warhola, marudziła: »Andy! Wyobraź sobie te wszystkie karaluchy, które przyciągasz!«. Wiesz co? Jestem pewien, że gdy otworzą kilka z tych pudeł, znajdzie się tam parę martwych robali. Ale one też będą Andy’ego”.
Credits
Text Benjamin Liu
Photography courtesy The Andy Warhol Museum