1. Instagram
  2. TikTok
  3. YouTube

    Now reading: the oz electronica musician chet faker, imparts his pearls of wisdom

    Share

    the oz electronica musician chet faker, imparts his pearls of wisdom

    His thoughts are pervasive and his peace evasive, soulful producer Chet Faker's epic rise in music is as profound as his deep lyrical statements.

    Share

    Słabość do filozofii nie wystarcza temu muzykowi z Melbourne, żeby znaleźć pomysł na siebie. W kwietniu premierę miał jego pierwszy album „Built On Glass”.

    – Motywem przewodnim na tym albumie jest autoanaliza. Prawie każdy utwór mówi o mnie i moich myślach. Tylko czasami miesza się w to ktoś inny – mówi 24-letni Chet.

    Rozmawiamy z nim w taksówce na jednym z odcinków jego podróży z Paryża do Amsterdamu. Pomimo życia w szybkim tempie mówi wyjątkowo powoli, jednak każde wycedzone przez niego słowo trafia w sedno. Tak samo było z płytą: miała zawierać wyjątkowo osobisty materiał, a jej premiera nie raz była przekładana. 12 utworów, które napisał i nagrał samodzielnie, a wydało Future Classic/Downtown, przy pierwszym przesłuchaniu zabiera w podróż. Startują w delikatnym, napiętym nastroju i zmierzają w obce Chetowi terytorium – równie poetyckie, co pełne energii, w którym genialnie osiedla się jego wokal. Dzięki współpracy z innym młodym Australijczykiem – znanym producentem Flume’em – po drodze znajdzie się kilka elektronicznych przystanków. Klipu do „Talk Is Cheap” pół miliona razy w dwa tygodnie Chet też nie obejrzał sam. Jego tajemniczy głos pogrywa sobie z postawną sylwetką i aparycją drwala. I gra pierwsze skrzypce na jego występach, zostawiając animacje daleko w tyle. Choć Faker zaczynał od gry na saksofonie, pianinie i gitarze, dzięki ojcu rozwiał nastoletnie burze i stanął na własnych nogach jako muzyk soulowy. Zrozumiał, że opinie innych o jego pracy nie są najważniejsze – w końcu jej najsurowszym krytykiem jest on sam. Wyznaje filozofię, w której nie ma ideałów. I opowiada o niej i-D.

    Kto miał na Ciebie największy wpływ?
    Pewnie mój ojciec.

    Jest biznesmenem, prawda?
    Tak, ma mnóstwo zajęć. Pracował dla firmy komunikacyjnej.

    Zachęcał Cię do muzyki czy stanowiła ona dla Ciebie coś w rodzaju buntu?
    Początkowo nie był zbytnio przekonany, ale od czasu, gdy zobaczył mój występ, bardzo mnie wspiera. Ciągle wysyła mi maile w stylu „powinieneś zrobić to i tamto”, podaje mi statystyki itp.

    Wystąpił w którymś z Twoich kawałków?
    Tak, w jednym, ale niewydanym. Ścieżka z jego głosem brzmi w tle.

    Jaki on jest?
    Zupełnie inny niż kiedyś. Gdy byłem młodszy, ojciec był zagubiony i nieszczęśliwy, ale zmienił swoje życie. Wielu twierdzi, że ludzie zawsze pozostają tacy sami, ale ja w to nie wierzę – widzę różnicę u mojego ojca. Najlepsze, co można pokazać dziecku, to: jak stajesz się lepszym człowiekiem. Kiepscy rodzice mówią, co i jak masz robić, a potem kończysz jak oni i przestajesz ich słuchać. Patrzenie, jak mój ojciec się zmienia, było niesamowite.

    Gdybyś miał wskazać, czego Cię nauczył, co by to było?
    Że wszystko jest w twoich rękach. Większość ludzi myśli, że to niemożliwe, ale naprawdę możesz być, kimkolwiek chcesz. Dopóki nad tym pracujesz. Brzmi jak truizm, ale to prawda.

    Miałeś taki moment przemiany?
    Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale za każdym razem, gdy w moim życiu coś nie gra, stwierdzam, że problem leży we mnie. Nie możesz zmienić wszystkiego, ale możesz zmienić swój sposób myślenia – to było dla mnie wielkim odkryciem kilka lat temu. Nieważne, na co cię stać, że nikogo to nie obchodzi – jedyną osobą, która nadaje wartość twojemu życiu, jesteś ty sam. To miłe, gdy ludziom podoba się to, co robię, czasami jest to zaskoczeniem. Dopóki jestem z siebie zadowolony, staram się nie przejmować opiniami innych.

    Zmieniło to sposób, w który tworzysz?
    Tak. Proces nagrywania to czas wyłącznie mój. Ale jestem artystą i wiem, że od momentu wypuszczenia piosenki nie chodzi już tylko o mnie, nie można być aż tak samolubnym. W studiu trzeba być bliskim sobie, ale poza studiem muzyka musi przekazać coś innym. Nagrywanie jest metafizyczne jak medytacja. Robię to już od tak dawna i muszę robić dalej.

    Medytujesz?
    Próbowałem jako 16-letni dzieciak, nawet nie wiedziałem, co robię. Ostatnio myślałem o jodze, ale to chyba nie w moim stylu. Mam własną formę medytacji: czytam, spaceruję lub biegam, słucham muzyki. To wszystko jej odmiany.

    Czytasz coś teraz?
    Właśnie skończyłem „Nowy wspaniały świat” – ta książka jest świetna, dostałem ją od brata. Ale moją ulubioną jest „Zen i sztuka oporządzania motocykla”. Czytałem ją trzy razy i uwielbiam.

    O czym jest?
    Musisz ją przeczytać. To jedna z tych książek, które zmieniły moje spojrzenie na wiele życiowych spraw.

    W jaki sposób?
    Musisz ją przeczytać!

    Podobno przygotowałeś dwie wersje albumu, zanim powstała ta końcowa. Czy sukces, który odnosi Twoja muzyka, dodaje Ci pewności w tym, co robisz, czy może jednak jest formą ciśnienia, które Cię uciska?
    Nie powiedziałbym, że sukces mi przeszkadza. Szczerze mówiąc, nie zastanawiam się nad tym zbyt dużo, staram się nie dopuszczać tych myśli do siebie. To nieistotne. W końcu i tak zrobię to, co będę chciał – nieważne, co myślą inni. Nawet gdyby moja muzyka się nie podobała i tak bym ją robił. Z drugiej strony, sukces jest w jakiś sposób nagrodą. Cieszę się, że moja muzyka się podoba, ale nie myślę o tym zbyt często. To niezdrowe.

    Jak doszło do pierwszej współpracy z Flume’em?
    Przez Facebooka. Okazało się, że w tym samym czasie zabieraliśmy się za nowy materiał. Napisał na moim wallu coś w stylu: „Hej!”, odpowiedziałem tym samym.

    Scena muzyczna w Australii jest ostatnio bardzo ciekawa, niesamowicie się rozwija…
    Panuje tam świetny klimat do pracy, a muzycy mają wszędzie otwarte drzwi. To fantastyczne miejsce, cieszę się, że jestem tam teraz.

    Szykujesz jeszcze jakąś współpracę?
    Działam już z kilkoma twórcami. Nie chcę jednak o tym mówić, żeby nie zapeszyć.

    @Chet_Faker

    Credits


    Text Milly McMahon
    Photography Nik Hartley

    Loading